Nazwałam go Trol – taki maleńki, ogromnie przytulasty i zrozpaczony piesek w typie yorka, ostrzyżony (więc może jest gdzieś ktoś, kto go szuka, tylko kto i czy tam znajdzie). Ma kilka latek, może 3, może 4 a może mniej.
Bardzo chciał wyjść, dał się ślicznie ubrać w szeleczki. Zamknęłam się z nim w boksie a on wywalił się łapami do góry, prosił o zabranie.
Prosiły wszystkie 4 łapki i króciutki, chyba obcięty ogonek.
Pysio rozdawało buziaki.
Trolik nie poradzi tam sobie. Chyba najgorzej reaguje z wszystkich czekających tam psów.
Czy jest gdzieś jakiś domek dla Trolika. Może gdzieś w okolicy Poznania, gdyby znalazł się właściciel.
Jest łagodny – widać że do psów też. Podchodził do Giganta, drugiego malucha, wąchały się.
Nie mamy gdzie zabrać psa. Jak miałam go na rękach – był taki cichy, przytulony, znieruchomiał, jakby bał się, że jak się poruszy, czar pryśnie.
Pomóżcie.