Hej to ja Atia. Mam około 3 miesięcy . Mieszkałam z całą swoją rodziną, tzn. trójką mojego rodzeństwa i mamą na terenie przedszkola. W feralny piątek osoba, która nas dokarmiała, zaczęła na nas polować. Nie wiedzieliśmy dlaczego. Później pojechałam do weta; najpierw udawałam, że jestem strasznie dzika i groźna, a potem jak trafiłam na ręce to zaraz zrozumiałam, że u człowieka jest super dobrze. Mocno się przytuliłam i nawet zostałem wygłaskany, ale na tym przyjemności się skończyły. Zaczęły się tortury, zaglądali mi do uszu do pyszczka mierzyli temperaturę , nie powiem jak bo to wstyd, świecili lampą bo szukali czy mam jakiegoś grzyba, a ja przecież żadnych grzybów nie miałam . Nie wiem co sobie wymyślili. Na tym nie koniec dostałem dwa zastrzyki bo podobno z noska mi kapało , obrzydliwą pastę , na robale po której bardzo się śliniłam, no i co najgorsze na zakończenie wypryskali śmierdzącym płynem niby, żeby się pozbyć pcheł. Mówię wam coś okropnego , ale w sumie nie żałuję, bo potem pojechaliśmy do domu, gdzie było ciepło, pełna miseczka i duuuuuuużo głaskanek, żeby zrekompensować mi wcześniejsze przeżycia. W tym domu są inne duże koty, które wcale mnie nie przeganiają. Najlepiej się śpi w łóżku jest miękko i ciepło. Wiem już jak trzeba korzystać z kuwety, żeby nie robić bałaganu w domu. Jestem gotowa, żeby iść do swojego domu bo tu gdzie jestem to tylko tymczasowy dom. To chyba wszystko co chciałam powiedzieć, ja Atia, czekam…