Dyzio

23 czerwca, w środę, odszedł Dyzio, kocurek przyniesiony w grudniu do naszej fundacji, który zamieszkał w przychodni weterynaryjnej .

Wszystko potoczyło się bardzo szybko… Jeszcze w poniedziałek Dyzio czuł się dobrze, miał apetyt, wskoczył nawet na krzesło, co rzadko się zdarzało, bo miał przecież problemy ze stawami.
We wtorek rano pracownicy przychodni zastali go w kiepskim stanie. Nie chciał jeść, nie sikał, nie miauczał o jedzenie, nie łasił się… Wyniki nerkowe miał bardzo złe. Dostał całą baterię leków, kroplówki, sterydy, żeby go jeszcze raz postawić na nogi.
Niestety nie udało się… W środę Dyzio byl już zupełnie nieobecny duchem, leżał bezwładnie na posłaniu, syczał, kiedy się do niego podchodziło… chciał, żeby dać mu spokój… Nerki nie podjęły pracy.
Nie można było już nic zrobić, a przewlekanie tej sytuacji byłoby tylko narażaniem Dyzia na cierpienie na sam koniec. Nasz kochany kocurek odszedł spokojnie, leżąc na kolanach pani Oli, techniczki, która chyba najwięcej się nim zajmowała i pokochała go jak własnego kota. Opłakaliśmy Dyzia i pochowaliśmy go godnie.

Był z nami pół roku, i dużo, i mało… Mimo wielu dolegliwości cieszył się życiem, uwielbiał jeść swoje saszetki, uwielbiał być czesany… Przyzwyczaił się do miejsca i tego rytmu życia, szybko poczuł się "u siebie"… Był przekochanym, łagodnym, cierpliwym kotem…
Cieszymy się, że był z nami, że mogliśmy mu dać spokojną starość w cieple i z pełną miską..

Nie jest jednak i nigdy już nie będzie dorodnym, pięknym i poruszającym się z gracją kotem.

Ma około 8-9 lat. Jest drobniutki, waży około 2,5 kilo.

Porusza się z trudem i niezgrabnie, bo ma we wszystkich kończynach duże zwyrodnienia. Ze zwyrodnieniami niewiele można zrobić, jedynie podawać okresowo środki przeciwbólowe.

Ponieważ łapki go bolą, raczej ich nie myje, dlatego futerko na nich jest niezbyt ładne, zmierzwione i zażółcone.

Szukamy dla Dyzia domu… Musi to być WYJĄTKOWY DOM. Taki, który zaakzeptuje Dyzia takim, jakim jest. Liczymy na to, że taki się znajdzie.

Obecnie Dyzio jest rezydentem przychodni weterynaryjnej. Ma tam troskliwą opiekę lekarską, swoje miseczki, prywatną kuwetę, jest głaskany i wyczesywany. Gdy w pokoju, w którym przebywa, nie ma innych zwierząt (np. pacjentów na kroplówkach), jest puszczany luzem, podobnie w nocy. Jednak gdy są inne zwierzaki, leży na posłanku zamknięty w klatce. Niektórzy pacjenci przychodni bywają hałaśliwi – szczekają, piszczą albo syczą – a biedny Dyzio się wtedy denerwuje. Wprawdzie już się przyzwyczaił, ale na pewno dużo lepiej byłoby mu w domu, w spokoju, z własnym człowiekiem…

Ze względu na dobro Dyzia po adopcji nadal powinien zajmować się nim jego obecny lekarz w Poznaniu.

Dyzio wymaga także podawania dobrej karmy – powinien ze względu na stawy jeść suchą karmę Mobility (paczka 2-kilowa ok. 90 zł, starcza na 1, 5 miesiąca). Dodatkowo mokra karma – na początku Convalescence, a kiedy się wzmocni, można je zastąpić zwykłymi puszkami, ale dobrej jakości, np. Animondą Carny. Z leków powinien dostawać doustną zawiesinę o działaniu przeciwbólowym (koszt ok. 60 zł, starcza na 3-4 tygodnie).

Dyzio mógłby mieszkać z innymi zwierzakami, ale spokojnymi i nienarzucającymi się mu, bo sam jako starszy i poruszający się z trudem kot nie jest mobilny i potrzebuje przede wszystkim spokoju.
Nie nadaje się do domu z rozrywkowymi zwierzętami oraz małymi dziećmi.

Oprócz tego Dyzio nie jest kotem wymagającym. Większość dnia przesypia, jak to starszy kotek. Ze względu na zwyrodnienia stawów jest mało ruchliwy. Korzysta ładnie z kuwety. Jest miły i słodki. Bardzo potrzebuje towarzystwa, na przykład w obecności ludzi rośnie mu apetyt.

Tak naprawdę potrzebowałby głównie spokoju i czułości – głaskania, trzymania na kolanach, no i wyczesywania zgrzebłem (uwielbia to !).

Dyzio bardzo potrzebuje też opiekunów wirtualnych.

Koty do adopcji

Larka
4 lata
Więcej
Guciu
11 miesięcy
Więcej
Masza
2 lata
Więcej
Mania
2 lata
Więcej