Trafiły do nas dwutygodniowe, chore wraz z mamą, niestety odchodziły po kolei za tęczowy most, nie miały siły by walczyć, pomoc przyszła za późno…
Jedynym pocieszeniem jest, że już nie cierpią nie umierały gdzieś w krzakach i to, że jednemu się udało i wkrótce będzie do adopcji.