Kot Parkus zawdzięcza swoje imię ulicy Parkowej w Poznaniu, na której został znaleziony. Historia Parkusa jest smutna i jeszcze nie ma happy endu.
Kot przez wiele lat miał swój własny dom i swoją Panią.
Żyli razem, mieli siebie i byli szczęśliwi. Mieszkali na parterze, a Parkus miał specjalnie dla niego zaprojektowaną kładkę do schodzenia przez okno na dwór. Kotek wychodził po niej na dwór i wracał do domu.
Niestety, pewnego dni Pani umarła. Rodzina tej Pani przejęła mieszkanie, ale nie chcieli mieć w nim kota.
Kładka zniknęła, a kot nie miał jak wrócić. Przez rok Parkus przeszedł koszmar, ledwo przetrwał zimę, dzięki dokarmiającym go sąsiadom.
Niestety, Parkus nie potrafił się odnaleźć wśród otaczającej go rzeczywistości, przeganiany i gryziony przez inne bezdomne koty, atakowany przez psy i sroki (!), przepędzany przez ludzi, pewnego dnia zaczął żałośnie miauczeć.
Akurat lało jak z cebra, a Parkus siedział mokruteńki i miauczał. Jedna z dokarmiających go Pań, mimo, że sama ma już 3 koty i psa, wzięła Parkusa pod pachę i tak zaczęła się jego droga do nowego życia.
Kot został wykastrowany, ma około 7 lat i ogólnie jest zdrowy. Parkus przebywa teraz w domu tymczasowym, gdzie śpi w łóżku ze swoją opiekunką. Lubi być głaskany.
Zaprzyjaźnił się z kotką Zuzą która również jest na tymczasie w tym domu. Parkus potrzebuje przede wszystkim domu i dużej dawki miłości, aby jego historię móc nazwać historią z happy endem.